Cześć. Tak siedziałam i czytałam jednego żenującego posta na czyimś blogu i naszło mnie na własny żałosny post. Zdałam sobie sprawę, że obwiniam ludzi i zarzucam im zmiany, a sama się zmieniam. Ktoś mi kiedyś powiedział że na takie zmiany nie ma się wpływu, możne to i racja ? Nie umiem wyobrazić sobie jak to było w V klasie. Kiedy jeszcze nie wiedziałam czego chce, do czego chce dojść. Teraz umiem patrzeć w przyszłość z głębokim wątkiem i myślą że kiedyś stanę się lepszym człowiekiem. Podobno porażki kształtują charakter, mój jest już dostatecznie ukształtowany. Chcę wierzyć że kiedyś stanę się lepsza, ale i tak wiem że to się nie stanie. Dobrze mi z tym jaka jestem, nie chce się zmieniać tylko po to żeby się przypodobać innym. Jeśli jestem dla kogoś naprawdę ważna to powinien zaakceptować mnie taką jaka jestem czyż nie racja ? Każdy kiedyś musi odnaleźć swoją własną drogę którą będzie szedł już całe życie. Tylko że ja nie chce zawsze iść tą samą ścieżką życia. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny, ale nie każdy umie dostrzec w sobie to co jest najważniejsze. Wiem , wiem może i ten post jest o niczym ale może dla kogoś będzie o czymś. Warto pisać nawet dla tej jednej osoby która jeszcze to czyta. W gruncie rzeczy chodzi mi o to że porażki i błędy kształtują nasz charakter i osobowość, nie bójmy się zacząć jeszcze raz bo czasem może i to nam pomoże w odnalezieniu samych siebie. ''Niech w tonie innych głosów, nie zatonie twój własny''
_______________________________________________________________________A teraz coś o dzisiejszym dniu. Ogólnie nic nowego, nie spotkałam Piecyka, ani Mateusza i nic ciekawego. Miałam sie wczoraj uczyć na fizykę ale sie nie uczyłam i dostałam 4-. ~ SUPER NIE ? ~ Dobrze, dobrze ale to nie wszystko. Nic nie jest aż tak pięknego żeby tego nie zepsuć. Oblałem matmę ale spokojnie, bez nerwów poprawię tę ocenę. Na wf-ie graliśmy w siatkę i świetnie grałam jak zaczęłam serwować to mówili ''o, nasz mistrz'' i no jestem z tego powodu happy. Podobno przeszłam samą siebie. ^^ Zdziwiłam sie że Kaja była na przystanie bo miała później kończyć. Ale była. I tak sobie z nią wracałam do domu, kiedy zaczęła się podniecać jazdą na rowerze przestało być znośnie i zaczęło być strasznie. Ale lubię ryzyko i zagrożenie więc jest OK. Na dzisiaj to chyba tyle bo nie wiem co jeszcze opisać, tymczasem czekam na dzisiejszy wieczór. ~*-*~