6 kwietnia 2014

Dziennik Pokładowy z 10 września '39

Andrzej Wajda nasrał w opony. Strachłyśmy z pierdolonego schizofrenika. Siedzimy z nim w zamknięciu od siedmiu dni. Na zewnątrz szaleje rozjuszony Janusz Korwin Mikke i podrzyna ludziom gardła swoim wąsem.

Tydzień temu zeszłyśmy do piekła, a tam diabeł powiedział "idźcie stąd kurwa". A więc szybko wjechałyśmy windą na powierzchnię i zakluczyłyśmy drzwi. A na brzegu, tam po lewo gdzie ster lewo na burt, siedzi chór Gospell z Glee i śpiewa "My Słowianie". Było głośno, było radośnie. Było grubo, bo potem dołączył do nich Chudy. Wolverine w swojej kajucie cierpiał na chorobę morską, ale Feniks go rozgrzała. Hehe.
Wkurwia nas to napływowe gówno które masowo przybywa na nasz jacht. Czasem w nocy chodzimy i podpalamy ich bagaże, albo podlewamy och benzyną. Ostatnio też John Lennon z Jurkiem Owsiakiem podrzucili nam świeżutką porcję dragów. Czasem na narkotykach kopiemy po ryjach sławnych aktorów i zabieramy im działki. Jest uber pro motzno gejowsko. Eniś i Dżak z Brokeback Mountain tu są. LGBT. Czasem dołączają do nich Mezo i Borysz Szyc, natchnienia wszystkich dresiarzy. Plecy i Stopa czasem nam coś zarapują, ale Kuba z Don Guralesko ciągle zajmują densflor.
Co do karyn to nie ma tu żadnych oprócz nas i Wojtka Wrzątka. Ale on często zaklucza się w wucecie i gruszy. Maniury nie brudzą tapicer, ale czasem strachamy, bo jesteśmy same. Boimy się też kapitana Lecha Wałęsy, ale on zrobił elewację. A ta elewacja to prawdziwa Włoska Robota. Bóg zapłać za elewację. Jest wśród nas wielu stulejarzy, ale na razie śpimy bezpiecznie. Zapchało nam się szambo, bo polaczki boją się szambiarek. Szkoda tylko Ireny Santor, bo śpiewaczka utalentowana babra się w gównełe, bo ma kajutę na dole.
Dżejkob ze Zmierzchu często dla nas tańczy i gotuje roladki ze schabu z suszonymi pomidorami i dymką z ostrym sosem serowym na ryżu. Już mamy kisiel. Jednak w kuchni czasem urzęduje postać ubrana na biało. W białej czapce w pomieszczeniu. Jan Paweł II papież, polak i patriota robi wtedy kremówki. Wszyscy bardzo szanujemy jego i jego kremówki. Ściga go kraken Dejwiego Dżonsa, ale Kalipso go obroni.
Tylko ludzie na pokładzie mogliby przestać żydzić, bo nam zabraknie na frytki w KFC. Czasem brakuje nam na chlip, ale Janek Bytnar zawsze może ugotować zupę z pokrzyw na gołębiach. Za to Irena Sendlerowa ciągle chce nas wydostać z Getta. Kobieta nie wie, że jesteśmy na morzu.
Często śmiechamy. Ostatnio przepływał koło nas Santiago z wielkim Manolinem. I Marlinem. I Merlin Manson nam śpiewa. Jakiś czas temu nad naszymi głowami przelatywał Tupolew, a niebezpiecznie blisko niego balon z Leniuchowa. Teraz już wiemy, że był to zamach na prezydenta uczciwego Polaka Lecha. [*]
     Tak to właśnie było dnia dziesiątego, tego miesiąca, roku 1939.



Wszystko jest oczywiście prześmiewcze, lol.  no i nie pisałam tego sama, tylko z Olką, takze tego.