MOJA, HEHE. |
RECENZJĘ WODY MINERALNEJ VYTAUTAS.
Tak, kupiłam ją. Piłam ją. POKOCHAŁAM JĄ. Nie tylko za jej smak, za jej wygląd, za opływowy kształt butelki idealnie dopasowujący się do elitarnej dłoni posiadacza… Pokochałam ją także za to, że po jej wypiciu będziesz mógł gołymi rękami złapać niedźwiedzia, piły tarczowe i meteory. Najpierw opisze wrażenia po zobaczeniu butelki na półce w sklepie. Kiedy podeszłam, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. I MUSIAŁAM. Buteleczka wygląda wspaniale, jest szklana, z papierową nalepką po środku, i niebieskim koreczkiem. Wygląda tak samo pięknie, jak w reklamie. WODA JEST BEZWONNA. Zaskoczeni? No, ja tez byłam, zwykłe wody typu Żywiec albo Nałęczowianka czasem czymś cuchną. I jeszcze Krystynka, woda z Ciechocinka. Gosia podała, że to najgorsze ścierwo na świecie. Także; nie polecamy. Nikomu. Wracając do Vytautas… Ahh, Vytautas… Po odkręceniu ku wolności wyleciało kilka bąbelków. Kupiłam gazowaną. Nie wiem, czy jest też w wersji LAJT, niegazowanej. Wzięłam jeden łyk, i… EEE, POCZUŁAM TO CZEGO JESZCZE NIGDY NIE CZUŁAM W WODZIE. Sól. Ta woda ma w sobie mnóstwo minerałów, pierwiastków chemicznych różnej maści, z tego co wyczytałam na tylnej stronie nalepki to najwięcej w niej chloru. Zastanawiacie się, czy będziecie mogli ją strawić? Po jej wypiciu przetrawicie dębowe belki, sweter, malucha i kanapke ze świni. I dwóch ajpadów.
A JAK ONA SMAKUJE? JAK POT KOŃSKI.
Jej smak jest mimo wszystko BARDZO zaskakujący. I, nie będę kłamać, niezbyt zadowalający dla kogos kto nie ma wytrawnego podniebienia. NA KONIEC– Jeśli macie dziewczynę, nie dawajcie jej Vytautas, bo kobiety nie umieją pić wody. ONA JEGO ROZLEJA.